Jak najwcześniej rano wstajemy i jemy śniadanko na słonecznym tarasie naszego hoteliku. Widoki dookoła może nie najpiękniejsze, bo inne kamienice, ale nie jedna przy drugiej, więc słoneczko świeci a my jemy włoskie śniadanie w postaci małych, słodkich bułeczek.
Potem jedziemy obskurnym metrem do głównej stacji metra (Termini), wyłazimy na powierzchnię i zaczynamy zwiedzanie. Słuchajcie!
Zaopatrzeni w przewodnik Discovery (w komplecie plan miasta+poręczny format i treśc) stajemy przed Basilica di Santa Maria Maggiore. Oczywiście wchodzimy do środka i jesteśmy porażeni wielkością i zdobnością wnętrza świątyni. Później przywykniemy do tak bogatych wystrojów, ale teraz jesteśmy pod dużym wrażeniem.
Co chwila słyszymy polski głos przewodników opowiadających o zabytkach Rzymu - naszych rodaków jest jakby najwięcej wśród wycieczek. Dominacja. Szybko wpadamy na przyczynę takiego stanu rzeczy - u nas dłuuugi weekend majowy, więc na podobny pomysł odwiedzenia wiecznego miasta wpadło wieeeelu rodaków. Same wpadają nam historie o poszczególnych zabytkach ale wszystkie jakieś takie nudne i mało ciekawe. Uroki wycieczki "na lewo - na prawo".
Zahaczamy o Bazylikę św. Piotra w Okowach - w środku przestronną i oszczędną w wystroju. Po kilku schodkach schodzi się do relikwii, czyli jak nawa wskazuje łańcuchów, którymi był spętany św. Piotr. A tuż obok wprawka Michała Anioła w postaci nigdy nie dokończonego grobowca. Blisko nie da się podjeśc z uwagi na barierki i nieprzebrany strumień turystów ale wrażenie robi. Wyrzeźbic takie cuda w marmurze to nie w kij dmuchał.
Niespiesznym krokiem idziemy dalej i nagle do naszych uszu dolatuje emocjonujące "Słuchajcie!". No to słuchamy. Z widokiem na Koloseum przystanęła wycieczka z Polski. Najlepszy przewodnik jakiego kiedykolwiek widziałem i słyszałem barwnie, ciekawie i z zapałem opowiadał o tym co widzimy. Nie było suchych nazwisk i kolejnych dat. Była barwna gawęda podsycana co jakiś czas wymownym "Słuchajcie!".
Wiemy, że to nieładnie ale nie mogliśmy się oderwac od tej opowieści. Od kolosalnego pomnika Nerona, który stał koło teatru i stąd wzięła się jego nazwa. Pomnik najpierw przesunięto bo przeszkadzał w budowie kolejnego pałacu, a potem przetopiono na łyżeczki i noże. Nie mogliśmy się oderwac od historii biednych Rzymian, którzy mogli zyskac sławę i bogactwo na arenie tego teatru i że wcale pierwszych chrześcijan tutaj nie mordowano.
Postanowiliśmy więc zostac cichociemnymi uczestnikami tej wycieczki. Z boczku, z tyłu, staraliśmy się usłyszec wszystko w mylnym przekonaniu, że nie zostaniemy odkryci i zdekonspirowani. A warto było posłuchac na prawdę ciekawych opowieści. Słuchajcie! I tak zwiedziliśmy całe Forum Romanum i przez Piazza del Campidoglio przeszliśmy aż do Panteonu. Ponieważ staliśmy się przez ten czas coraz bardziej zaciekawieni, okazało się, że jesteśmy najbardziej pilnymi uczestnikami tej wycieczki i stoimy w pierwszym rzędzie. No tego to już było za dużo i opiekunka grupy w końcu zwróciła nam uwagę.
Postanowiliśmy kontynuwac zwiedzanie na własną rękę, chociaż z żalem. Facet był na prawdę rewelacyjny.
Dzień miał się już ku końcowi i jak na pierwszy raz byliśmy już nieźle zmęczeni. Mimochodem poszliśmy do Koloseum przed którym kłębił się istny tłum ludzi. I miał po co się kłębic, ponieważ z okazji 1 maja wstęp był bezpłatny! Od razu ustawiliśmy się w kolejce i po w sumie niedługim oczekiwaniu weszliśmy w mury kolosalnego teatru. Jak oni tyle wieków temu budowali takie cudy architektury i inżynierii? Przecież dzisiaj nie ma budowli takiej miary. Koloseum jest zachwycające.