Bolące nogi po pierwszym dniu uganiania się za hotelem to mało przyjemna sprawa. Jak mi się porobią mocniejsze odciski to na pewno sobie pochodzę po mieście, że hej!
Tak więc, żeby trochę dać odpocząć nóżkom zwiedzanie tego co najbliżej. Spacer po Ramblas jest bardzo przyjemne. Taki deptak ze straganami pośrodku, gdzie można kupić kwiaty i kanarki. Do tego co jakiś czas artyści-mimowie zastygli w swoich pozach, zupełnie jak w Krakowie.
Na końcu port przy którym stoi pomnik Kolumba, na nabrzeżu fajny, falujący deptak i jakieś bardziej drogie restauracje. Ogólnie atmosfera relaksu i odpoczynku. Dla mnie, ze środka kraju najfajniejsze wrażenie robi fakt, że wychodzisz i po kilkudziesięciu krokach jesteś nad morzem. Jeszcze kawałek dalej i jesteś na długaśnej plaży, a to wszystko dosłownie w zasięgu ręki.
Tak więc miejsce które każdy musi odwiedzić, choćby nie lubił rybek. Po prostu "w domu" tego nie masz. Oceanarium. Idąc tam nawet się nie spodziewałem jakie to robi wrażenie! Akwaria, w których bajecznie kolorowe i dziwaczne rybki są tuż pod nosem. I wielki tunel, którym idziesz (lub jedziesz ruchomym chodnikiem) po dnie ogromniastego akwarium. Z lewa, z prawa, nad tobą - wszędzie woda i ryby, duże i małe, płaszczki, mureny i rekiny. Jeden szczególnie wyglądający na starego ma olbrzymie rozmiary. Pływa powoli, leniwie, tuż przy szybie korytarza, nie tak jak jego młodsi koledzy ganiający pospiesznie po całym zbiorniku. Wielkie wrażenie. W innych akwariach koniki morskie, które czasami trudno wypatrzeć.
Jest też sporo atrakcji dla dzieci w tym otwarte akwarium-rzeka, gdzie można pogłaskać ... płaszczki. Cwaniaki podpływają nawet do brzegów i wystawiają się na dotykanie, może myślą, że jedzenie przyszło?