No to w drogę. W drogę samolotem. Nigdy wcześniej nie leciałem, w końcu jakby Bóg chciał, żebyśmy latali, toby dał nam skrzydła. Najpierw autkiem do Łodzi skąd lecę do Wawy i dalej w świat. Więc siadam pierwszy raz w samolocie. Małym, co jak się okazuje nie jest bez znaczenia. Kołuje sobie powoli po lotnisku, zatrzymuje się i wrrrr... silniki zaczynają wyc jak szalone. Bum - przyspieszenie na pełnym gazie i pół minuty później, z żołądkiem w przełyku widzę malejące budyneczki Łodzi. No przyjemne to to nie było.
Potem człowiek się do latania przyzwyczaja.
W ogóle miałem lecieć w grudniu ale Pani w LOT powiedziała, że w styczniu będzie promocyjna, niższa cena i rzeczywiście. Wtedy jeszcze nie było takich rzeczy w internecie, portali rezerwacyjnych ani nawet tanich linii lotniczych. Po bilet trzeba było jechac osobiście do Łodzi, oddziału LOT. Tak trudno sobie to teraz wyobrazić! w każdym razie doleciałem do Wawy. Dalszy lot jawił mi się jako kolejna, dużo dłuższa nieprzyjemnośc. Ale samolot duży to i mniej czuc cokolwiek i już dużo spokojniej i przyjemniej jeżeli chodzi o moje kiszki doleciałem do Barcelony.
Tak więc, jeżeli masz ochotę, zapraszam na wyprawę do Barcelony! Słuchajcie!